♥ Codziennie każda z nas wykonuje makijaż oka ♥ 
Większość ogranicza się do tuszu, ewentualnie do domalowania górnej kreski i nałożenia odrobiny cienia.



fot. ICHOKO




Podam wam kilka prostych zasad,o których trzeba pamiętać przy podstawowym makijażu oka:

♥ po pierwsze musimy pamiętać, że idealny kształt oka to migdał i do niego powinnyśmy dążyć podczas każdego malowania oka. 

♥ najpierw staram się usunąć wszystkie niedoskonałości wokół oka typu cienie, przebarwienia- korektorem

♥ następnie nakładam bazę pod cienie - robię to bardzo dokładnie, rozsmarowując ją równomiernie na całej powiece górnej i dolnej 

♥ następnie zaczynam modelowanie oka cieniami, nie zapominając o linii pod dolnymi rzęsami

♥ kolejnym krokiem jest praca z kredką lub eyelinerem

♥  na samym końcu malujemy rzęsy tuszem 

♥ w między czasie możemy także poprawić kształt brwi  :)

Mam nadzieję, że trochę wam pomogłam w ogarnięciu tych czynności :)

fot. ICHOKO

fot. ICHOKO

fot. ICHOKO


MUA/Style : Katniss P.
photo: Wojtek P.

fot. ICHOKO





♥ Uwielbiam ją ♥ 
Codziennie gości w naszym domu. Jest świetna jako przekąska, doskonale zaspokaja pragnienie, jest składnikiem dużej ilości potraw...

 ♥ Długa, ruda, z zieloną kitą :) ♥ 
Jaka jest marchew każdy widzi...

Ale jej wartości odżywcze wartości odżywcze są imponujące. A tymczasem to, wydawałoby się, pospolite warzywo leczy, odmładza, upiększa i uszczęśliwia :) ! ! !
Możemy w niej znaleźć witaminy: A, C, grupę B, E, H, K oraz PP. Zawiera również wapń, potas, sód, żelazo, miedź, fosfor, magnez, cynk, kobalt, kwas foliowy, kwas jabłkowy, inozytol oraz pektyny. 

♥  Jak widzicie to niesamowite warzywo ♥ 

♥  Jest pełna przeciwutleniaczy, które zapobiegają starzeniu się organizmu

♥  Dzięki dużej obecność błonnika reguluje pracę przewodu pokarmowego

♥  Zawarty w niej beta-karoten przetwarza się w niezbędny dla nas retinol

♥  Korzystnie wpływa na nasz wzrok, włosy i zęby

♥  Ma działanie antyoksydacyjne i wzmacniające odporność

♥  Delikatnie wygładza zmarszczki i nadaje skórze ładniejszy koloryt

♥   Hamuje komórki nowotworowe i wzmacnia organizm

♥   Uspokaja układ nerwowy oraz normalizuje poziom cholesterolu


Najlepiej spożywać ją na surowo. Wówczas jest najbardziej wartościowa. Niestety obróbka termiczna sprawia, że chociaż staje się lekkostrawna, traci część swoich  wartości odżywczych.







Ostatnio mam bzika na punkcie świeżo wyciskanego soku :) Może być z samej marchwi lub z innymi dodatkami. Bez problemu zaspokaja głód jednocześnie będąc niskokalorycznym napojem. 
Dzięki niemu mam mega power :)

Wrzucam wam kilka moich ulubionych kombinacji :)

  marchew, burak, ogórek
♥ marchew, burak, sałata
♥ marchew, burak, jabłko
♥ marchew, jabłko, seler naciowy
♥ marchew, natka pietruszki, czosnek ( to na przeziębienie :)
♥ marchew, ogórek, pomidor, pietruszka
♥ marchew, biała kapusta
♥ marchew, burak, szpinak
♥ marchew, seler, pietruszka


SMACZNEGO :)






MUA/Style : Katniss P.

photo: Wojtek P



Chociaż kalendarzowa trwa już jakiś czas wciąż mam wrażenie, że się ukrywa, ale wszystkie ptaszki ćwierkają, że już przyszła. W ostatni weekend wybrałyśmy się z córką za miasto, żeby jej poszukać...
Poszukać ukochanej wiosny :) 
Poszukiwania Wiosny. Fot. ICHOKO

Pogoda była naprawdę cudowna :) W sam raz na spacerowanie. Doładowanie akumulatorów gwarantowane:) Spacer to najłatwiejszy sposób na utrzymanie zdrowej kondycji i dobrego samopoczucia. Wzmacnia układ odpornościowy, oddechowy i nerwowy. Uwielbiam ruch w plenerze. To świetna alternatywa dla wszystkich, którym się nie chce lub nie zawsze mają czas na aktywność fizyczną :) 
Czy wiecie, że spacerując przez godzinę średnim tempem ok (3-4 km/h) możecie spalić ponad 300 kcal? 
Pierwsze tegoroczne Stokrotki. Fot. ICHOKO
Wikula szuka wiosny. Fot. ICHOKO

photo: ICHOKO, Internet


Podczas naszej podroży po Hawanie natrafiliśmy na "Miasto w mieście" tak powiadają miejscowi o jednej z największych nekropolii świata czyli Necrópolis Cristobal Colón- Cmentarzu im. Krzysztofa Kolumba w Hawanie. Jego alejki są niczym ulice, mają swoje nazwy. Nagrobki są niczym dzieło sztuki: neogotyckie mogiły, wspaniałe mauzolea niczym greckie świątynie. Morze białego marmuru. Jest tu dużo grobów ludzi zasłużonych dla Kuby i nie tylko.  Znajduje się tu blisko ok. 2 mln grobów. Co ciekawe mimo wszystko ciężko jest znaleźć miejsce do pochowania zmarłego. Po kilku latach- najwcześniej po trzech - zwalnia się miejsce dla innych. Na miejscu starego grobu powstaje nowy dla kolejnej zmarłej osoby. Kubańczycy nie przywiązują dużej wagi ani do pogrzebów ani do żałoby. Po śmierci kogoś bliskiego życie po prostu toczy się dalej.

Necrópolis Cristobal Colón. Hawana. fot. ICHOKO

Podczas spaceru po cmentarzu naszą uwagę przykuł jeden wyjątkowy grób, do którego przybywają pielgrzymki z każdego kontynentu. Jest to grób Amelii Goyre de la Hoz, a wraz z nim wiąże się niezwykła historia. 

Młoda Amelia pochodząca z bogatego rodu zakochała się w swoim biednym kuzynie. Ich rodziny sprzeciwiały się tej miłości, jednak mimo tego kochający się młodzi wstąpili w związek małżeński. Czekali na upragnionego potomka, jednak i Amelia i jej dziecko zmarli przy porodzie. A było to na przełomie XIX i XX wieku. Została pochowana w rodzinnym grobowcu z noworodkiem u stóp. Mąż Amelii przychodził na ich grób codziennie. Pukał w pomnik nawołując, żeby się przebudziła. Kiedy po kilku latach jej grób został otwarty, aby pochować kolejną osobę. To co zobaczyli świadkowie tamtego zdarzenia wprawiło ich w osłupienie. Oba ciała były w nienaruszonym stanie. Dziecko Amelii zamiast leżeć u jej stóp, tak jak je pozostawiono, leżało w jej objęciach. Obydwoje wyglądali jakby wcale nie umarli tylko spali. Po tych wydarzeniach wystawiono im pomnik przedstawiający Amelię wraz z dzieciątkiem na rękach. 

Od tego momentu zaczęły zdarzać się cuda, ciężko chorzy zdrowieli, a bezpłodne pary otrzymywały upragnione potomstwo. Jest to nieoficjalna święta Kubańczyków. Pielgrzymi obchodzą grób pukając w pomnik specjalnymi kołatkami, nigdy nie odwracając się do niej plecami. Wokół jej grobu znajduje się mnóstwo  tabliczek z podziękowaniami za cuda z całego świata. Widok ten wywiera naprawdę niesamowite wrażenie. Stukając kołatką w nagrobek miałam wrażenie jakby czas się nagle zatrzymał. Ogarnął mnie taki wyjątkowy spokój i ukojenie...

Grób Amelii Goyre de la Hoz. Hawana. fot. ICHOKO

Tabliczki dziękczynne. Hawana. fot. ICHOKO






Jak już wcześniej pisałam jakiś czas temu wykryto u mnie alergię na gluten i mleko. Staram się uczyć gotować i smakować wszystko od nowa. Nie jest to proste. Zwłaszcza, że od małego byłam przyzwyczajona do smaku mąki pszennej.. wspaniałych domowych wypieków, które uwielbiam najbardziej ze wszystkich słodyczy:) To byłoby iście niesprawiedliwe, gdybym teraz miała z tego wszystkiego zrezygnować. Dlatego staram się kombinować jak mogę, żebym nadal mogła od czasu do czasu posmakować domowego ciasta:) Dzisiaj chciałabym się z wami podzielić przepisem na moją wersję ciasta czekoladowego, które zagości u nas na świątecznym stole. Zainspirowałam się przepisem, który odnalazłam w książce Nigelli Lawson "Nigellissima. Instant Italian Inspiration".

Moja rodzinka wprost za nim przepada :) !




CZEKOLADOWA ROZPUSTA WG KATNISS


Ilość porcji : 8-12 
Czas przyrządzenia: 10-15 minut
Pieczenie: 45 minut

SKŁADNIKI NA CIASTO:

50 g zmielonych migdałów
100 g mąki ryżowej bezglutenowej (opcjonalnie gryczanej/ jaglanej a dla zdrowych jaką chcecie :)
100 ml oleju sezamowego ( lub zwykłego/oliwy)
1/2 łyżeczki bezglutenowego proszku do pieczenia ( można użyć zwykłego jeśli nie jest się chorym)
100-150 g cukru lub fruktozy lub Stewii (odpowiednia ilość po przeliczeniu)
50 g kakao ( można mniej w zależności kto jaką intensywność lubi)
130 ml wrzątku
3 jajka
szczypta soli

SKŁADNIKI NA MASĘ DO PRZEŁOŻENIA:

400 ml mleka ryżowego ( można użyć też krowiego bez laktozy/zwykłego/ innego roślinnego wg upodobań;)
2,5 łyżki skrobi kukurydzianej bezglutenowej
2 czubate łyżki kakao


Na wstępie przygotowuję formę. Używam tortownicy o małej średnicy 21-22 cm. Wykładam ją papierem do pieczenia. W tym samym czasie przesiewam kakao do kubka i zalewam je wrzątkiem. Mieszam dokładnie składniki, aż do rozpuszczenia kakao. Zamienia się w gęstą masę. Jeśli brakuje wody można dodać troszkę więcej. Do jednej miski wrzucam "suche" składniki: mielone migdały, proszek do pieczenia, sól i mieszamy. W drugiej ubijam jajka z cukrem i dolewam do nich oleju sezamowego i pomału łączę z masą kakaową. Następnie "mokrą masę" przekładam powoli do "suchej masy" cały czas mieszając. Kiedy wszystkie składniki się połączą ciasto jest dość rzadkie. Wlewam je do tortownicy. Piekę w piekarniku 45 minut w temp. 180*C. Kiedy już się upiecze pozostawiam do wystygnięcia. Po jakimś czasie robię masę do przełożenia. Mleko mieszam z kakao i skrobią w cały czas mieszając zagotowuję na małym ogniu ( jak budyń). Pozostawiam do wystygnięcia. Po przestygnięciu ciasta przecinam je na pół, jak biszkopt na tort. Przekładam masą budyniową. Na koniec posypuję cukrem pudrem.










MUA/Style : Katniss P.
photo: Wojtek P.



Smacznego ! :)





Święta tuż tuż...
Przygotowania w naszym domu trwają od wczoraj. Wielkie sprzątanie, zakupy, gotowanie no i oczywiście przygotowywanie ozdób świątecznych. 
Zakupiłyśmy sobie styropianowe jajka i do dzieła. 

Do ich pomalowania wykorzystałyśmy farbki do malowania palcami :) Już jakiś czas temu zaczęłyśmy z nimi przygodę. Kolorowe pojemniczki bardzo przyciągają uwagę dziecka i dzięki nim Wiktorka nauczyła się rozpoznawać kolory. Zabawa tymi farbami ma iście terapeutyczny wymiar :) Malowanie placami bardzo ją uspokaja,wycisza oraz daje poczucie swobody i wolności. Po prostu rozkładam jej piankowe puzzle, na nich karton i dobry ubaw gwarantowany :) 

Co do jajeczek to były malowane " mieszaną techniką " (troszkę paluszkami troszkę pędzelkami)



Na koniec dokleiłyśmy do nich oczka, dzióbki, skrzydełka i grzebienie. Śmiechu i dobrej zabawy było co nie miara ;)




Chyba wyszły z tego całkiem fajne kurki :), co?
Jak sądzicie?







Ostatnio mamy z Wojtkiem taką zajawkę-wybieramy sobie jakiegoś reżysera i 3,2,1 start :) jedziemy po kolei jego wszystkie filmy. Tym razem padło na Woddy'iego Allena i jego 35 film pod tytułem " Drobne Cwaniaczki". W skrócie: Grupa drobnych cwaniaczków na czele z Ray'em (Woddy) chce obrobić bank.  W tym celu wynajmują sąsiadującą z bankiem pizzerię, z której robią ciastkarnię. Wypiekami zajmuje się jego żona Frenchy, a w tym samym czasie w piwnicy Ray wraz z kolegami kopią tunel, który ma połączyć to miejsce z bankiem . Kiedy przyszli "milionerzy" ciężko walczą z przeciwnościami losu, ciasteczka Frenchy zyskują miano najlepszych w stanie i tym samym stają się bardzo dochodowym biznesem.
Film skupił moją uwagę z innej przyczyny. Bohaterowie po osiągnięciu sukcesu stają się nuworyszami, chcącymi dorównać nowojorskim intelektualistom. Wydają pieniądze na wszystko, co ich zdaniem może świadczyć o bogactwie: meble, stroje, rozrywki- totalny kicz :) Chcą na siłę dorównać elicie, ale tak naprawdę nie potrafią, popisując się pieniędzmi, pokazują, że są jednak prostymi ludźmi. 
Sytuacja, którą zobaczyłam w filmie skłoniła mnie do refleksji i tak się zastanawiam:
Czy pieniądze rzeczywiście świadczą o wartości człowieka?
Myślę, że nie, ale Ci którymi pieniądze zawładnęły tak myślą. Niektórzy ludzie wierzą w to, że dzięki temu, że na koncie jest całkiem pokaźna sumka, są lepsi od innych. Powinni sobie zadać pytanie czy gdyby ich nie mieli to byliby mniej wartościowymi?
Czy Frenchy, bohaterka filmu, rzeczywiście stała się kimś lepszym dzięki pieniądzom?
Czy rzeczywiście jej meble, stroje, zbiory obrazów sprawiały, że była kimś więcej?
Czy to właśnie przedmioty martwe, które dzisiaj są, a jutro ich nie ma mają jakikolwiek związek z nasza wewnętrzną wartością? Wszystko to tylko złudzenie, które dodaje nam pewności siebie, pomaga odnaleźć w środowisku, ale przecież rzeczy materialne nie nadadzą nam, jako ludziom, żadnej wartości. Myślę, że w tym wszystkim przejawia się brak akceptacji samego siebie. Jeśli obraz nas samych nie jest dla nas do końca pozytywny, to nigdy nie będziemy szczęśliwymi ludźmi...
Czy rzeczywiście tak jest?



Kadry z filmu "Drobne cwaniaczki" reż. Woddy Allen. Fot. Internet



Jakiś miesiąc temu odezwała się do mnie koleżanka z prośbą o pomoc. Rzecz dotyczyła oceny, oczywiście z mojego punktu widzenia nieruchomości, którą zamierzała nabyć. Sytuacja nie wzbudziłaby mojego szczególnego zainteresowania, gdyby nie dość dziwny zbieg okoliczności.
Jakiś rok temu do pracowni, z którą współpracuję przyszedł inwestor. Przyszedł to może za dużo powiedziane bo on już wcześniej tam bywał z racji wykonywania projektów tej pracowni jako firma budowlana. Ale tym razem przyszedł jako Inwestor przez duże "I" z projektem budynków wielorodzinnych.
Ten typ dewelopera jest dość specyficzny i trudny, ponieważ poziom świadomości procesu inwestycyjnego ma na poziomie ekspert, ale poziom jakiegokolwiek wyczucia estetyki czy potrzeb przyszłych nabywców na poziomie dość miernym. Z tego powodu przez projekt szło się dość opornie. Ja byłem zaangażowany głownie przy stronie wizualnej. Miałem do wykonania wizualizacje i koncepcję budynku z zewnątrz. Oczywiście nie da się tego zrobić w oderwaniu od funkcji dlatego też współpraca z koleżanką czuwającą nad funkcjonalnością musiała być dość ścisła. Jak już wspomniałem realizacja zlecenia szła dość opornie, bo wszystkie nasze starania o jakikolwiek wygląd i należytą funkcję spotykały się z logiką budowlańca, dla którego projekt dobry to taki, który wykonuje się szybko i tanio. Nie ma sensu się rozpisywać- stronę  estetyczną pozostawię bez komentarza. To samo zadziało się w zakresie funkcji...Na ostatniej kondygnacji zrobiliśmy dwie małe zgrabne kawalerki, ale Inwestorowi brakowało dużego mieszkania dla rozwojowej rodziny. W związku z tym wymyślił że połączy te wspomniane kawalerki i będzie piękne mieszkanie 80-parę metrów. Klient nasz pannnn! No i powstało "piękne" czteropokojowe mieszkanie nieustawne, bo usrane oknami, ze strefą wejściową rodem z kawalerki i z ogromem przestrzeni zmarnowanej na komunikację - to było do przewidzenia :) ale Inwestor się uparł! Inwestor przecież wie lepiej!
Cóż jak to mawia prześmiewczo mój Tata o różnych produktach spożywczych: "towar jest do handlu a nie do jedzenia". Myślę ze to powiedzenie można tu zastosować bez większego namysłu. Ratowaliśmy temat na wszelkie sposoby, aby nie narobić sobie obciachu, ale się nie dało. I tak mnie dopadł (o ironio losu) i to niedługo później :)
Projekt został jeszcze na etapie budowy obdarty z resztek przyzwoitego detalu i gdyby nie dobra bryła wyjściowa to byłoby naprawdę źle. 
I tu wracamy do początku opowieści. Zadzwoniła do mnie koleżanka z prośbą oceny mieszkania które chcieli kupić wraz z mężem. Powiedziała mi że w zasadzie wszystko im pasuje, bo lokalizacja fajna, budynek ładny, metraż taki jaki chcą ,ale mają pewne obawy co do układu i co ja o tym powiem w kwestii aranżacji wnętrza (którą miałbym się później zająć) bez ich sugestii. Ponieważ mieszkanie nie należało do najtańszych to nie chcieliby wtopić w jakiegoś bubla. 
Jakież było moje zaskoczenie jak po otworzeniu maila moim oczom ukazała się karta katalogowa ze wspomnianymi kawalerkami na ostatniej kondygnacji budynku obdartego z wszelkiego detalu, przerobionymi na "piękne" czteropokojowe mieszkanie. Cały dzień zastanawiałem się co ja mam jej napisać. Z jednej strony klepnę mieszkanie to będzie zlecenie na wnętrze. Akurat uczestniczyłem przy tym projekcie i trochę głupio powiedzieć- "Nie bierz bo my projektowaliśmy i wiemy, że to bubel jest." Przysiadłem nawet do tego z chęcią usprawnienia tego układu mieszkania. Mimo najszczerszych chęci nie dało się. Jak ktoś dysponuje dwoma maluchami to nie zrobi z nich dostawczaka......
Ostatecznie nie przyznałem się że mam coś wspólnego z tym projektem, bo doszedłem do wniosku że to nic nie wniesie do sprawy. Napisałem jej szczerze co sądzę o tym mieszkaniu i że osobiście bym go nie brał. Odpisała że miała podobne spostrzeżenia.
Suma summarum nie wzięła tego mieszkania a mnie było głupio, że ze względu na trudny rynek znowu tak się stało że architekt podpisał się pod bublem i zrobił z siebie kozła ofiarnego.  Tak tak! Bo zaraz inwestor się przyczepi, że nie może sprzedać mieszkania, więc źle zaprojektowaliśmy. Niedoszli nabywcy będą pukali się w czoło myśląc co to za marny architekcina to projektował, a na koniec solidarne grono architektów nie zostawi suchej nitki na takim projekcie mimo, że sami są często jedynie kreślarzami w ręku swoich inwestorów.

Pozdrawiam
Wojtek P.


Chociaż poranki za oknem jeszcze chłodne czuję, że to niedługo :)
Jeszcze chwila, może parę tygodni a może miesiąc...
Za oknem słychać śpiew ptaków, a światło słoneczne budzi nas i przyrodę do życia.
To właśnie wiosna inspiruje nas do zmian.
Rozjaśnia przestrzeń, w której żyjemy. Zaprośmy ją do domu :)
Czasami nawet niewielkie zmiany we wnętrzu zaowocują nowa energią !
Bardzo podobają mi się wnętrza w jasnych, neutralnych kolorach. Numerem jeden jest biel i wszelkie szarości. Dla mnie to jest podstawa, taka baza kolorystyczna dla całego wnętrza. Jasne kolory działają na mnie bardzo pozytywnie. Dzięki nim czuję się spokojna, wyciszona i zdecydowanie wypoczęta. Światło dzienne coraz dłużej gości w naszym domu. Uwielbiam tę porę roku :) W oknach wiszą już białe transparentne zasłony i firanki wpuszczające do środka mięciutkie światło dnia. Ogromnym plusem takich wnętrz jest możliwość szybkiej podmianki dodatków i wnętrze nabiera nowego look'u.
Tej wiosny postawiłam na pastelowe dodatki. Naszą kanapę odświeżyły nowe poszewki na poduszki w kratkę w odcieniach pudrowego różu i szarości a także koc w kolorze mięty.

Poduszki w kratkę z serii SMÅNATE i SANELA. IKEA

Miętowy koc. Petit Coco


Nie mogło zabraknąć także kwiatów. Moje ulubione to hiacynty i tulipany. Podobierałam do nich doniczki i wazon. 

Wazon i doniczka. IKEA, wiklinowa no-name


Wrzucę wam jeszcze kilka wieklanocno-wiosennych inspiracji na dekorację stołu.






Siedzę na kanapie z laptopem i uśmiecham się do siebie :) Tulipany pachną w całym domu...
Wiosna.. wiosna... ach ♥♥

Czy wy też lubicie coś zmienić w waszych domach? Czy to własnie pory roku inspirują was do zmian? 


PODUSZKI-ikea
DONICAWIKLINOWA-tu


Zdjęcia źródło: Internet

Jak już wiecie jesteśmy szczęśliwymi rodzicami dwuletniej Wiki:) Nie ominęło nas urządzanie pokoju młodej. Wcześniej w pomieszczeniu przeznaczonym na jej pokój znajdowała się nasza "pracownia" czyli miejsce odkładcze dla wszystkiego + biurko + komputer. Termin porodu zbliżał się nieubłaganie a my wciąż nie mieliśmy pomysłu na aranżacje. Wiadomo, że szkoły są różne. Jedna mówi o stymulacji kolorem inna wręcz o wyciszającym klimacie. Postanowiliśmy połączyć to wszystko ze sobą:) Od początku zdawaliśmy sobie sprawę, że pokój będzie się zmieniał wraz z dorastaniem Wiki. Bardzo ważna była i nadal jest jego funkcjonalność w połączeniu z estetyką wizualną.
W tym poście chcielibyśmy przybliżyć wam temat panowania nad kolorem na przykładzie pokoju dla malucha. Wygląd takiego miejsca w pierwszym okresie jest całkowicie uzależniony od naszych indywidualnych upodobań i preferencji kolorystycznych.
Przedstawimy kilka prostych zasad, które mogą wam pomóc w jego aranżacji:
Pierwsza z nich to ostry kolor na ścianach, neutralne meble i dobieranie dodatków pod kolor ścian.

źródło: meddiodesign.com

Drugie rozwiązanie to neutralne ściany, najlepiej białe, meble w neutralnych kolorach+stawianie na mocny akcent w postaci dodatków.

źródło: interiorfind.com

Kolejną zasadą są neutralne ściany w zastawieniu z ostrymi kolorami mebli i neutralnymi dodatkami, które w tym wypadku gaszą ostrość kolorystycznego akcentu mebli lub bardziej wyrazistymi, które wprowadzają dodatkowe zamieszanie kolorystyczne jednocześnie podkreślając meble.

źródło: urzadzone.pl

Czwarta opcja to mocny akcent tylko na jednej ścianie, która zostaje pomalowana lub wytapetowana. W tym wypadku ważne jest aby reszta ścian pozostała w neutralnych kolorach (zwykle biel lub bardzo jasny pastelowy odcień) + dodatki w postaci mocnego akcentu kolorystycznego.

źródło: bradpike.com

Ostatnia złota zasada panowania nad doborem barw: jeżeli nie czujesz się pewnie w operowaniu kolorami to nie stosuj ich więcej niż w ilości trzech.

źródło: dulux.com.au

źródło: greenuphouse.com

My kierowaliśmy się zasadą czwartą. Postawiliśmy na mocny akcent kolorystyczny na jednej ze ścian. Reszta pozostała biała. Na ścianie z kolorową tapetą ustawione są meble w białym kolorze, znajduje się tam miejsce do zabawy: stolik, krzesełko, szafka i pudełka na zabawki i książki. Przy pozostałych ścianach stoją białe meble z kolorowymi frontami, nawiązującymi do kolorów na tapecie. Najbardziej wyciszającym i neutralnym miejscem jest kącik, w którym na tle białej ściany stoi białe łóżeczko. Obok biała szafeczka nocna, a na niej lampka w kolorze nawiązującym do tapety.

Jak radzimy sobie z feerią barw bijącą od zabawek, które stają się niejako dodatkami? Niektórzy rodzice ograniczają kolorystykę, kupując same neutralnie pastelowe itp.
A my? Nie chcemy, żeby kolor zabawki był dominującym argumentem podczas zakupu. Po prostu po skończonej zabawie chowamy je do pudełek i szuflad dobranych w kolorystyce pokoju:)

Mamy nadzieję, że troszkę wam pomogliśmy :) Powodzenia w urządzaniu pokoju Waszych Pociech

Pozdrawiamy
Kasia i Wojtek






źródła zdjęć:
urzadzone..pl
decoist.com
interiorfind.com
bradpike.com
meddiodesign.com
dulux.com.au
greenuphouse.com